ZE SOBĄ TWARZĄ W TWARZ (CIĄG DALSZY)
Z nim przeżyłam takie chwile których nie przeżyłam nigdy z nikim, nawet z własnym mężem. Był bardzo za mną, troszczył się, wiedział jaką mam sytuację na codzień z mężem, wiedział że mam dziecko. Spotykaliśmy się praktycznie każdego dnia i pogłębialiśmy w tym uczuciu, potrafiliśmy żyć tak jakby nie było nikogo dookoła, i tak jakby jutra miało nie być . Gdy wracaliśmy z kolacji tańczyliśmy na środku chodnika, głośno się śmialiśmy aż cisnęły nam się łzy szczęścia, nie obchodzili mnie ludzie. Czas przy nim płynął mi tak okropnie szybko że zaledwie trzy lub cztery godziny w moim umyśle trwaly 10 minut. Każde pożegnania były udręką. Wiedziałam że go chce. Codziennie obok siebie, chciałam się z nim budzić i zasypiać. To że nie był Polakiem nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Chętnie chciał uczyć się Polskiego aby było nam prościej, i każdego dnia robił tyle ile mógł, szło mu to rewelacyjnie. Mój mąż zaczął się czegoś domyślać.. Zresztą on zawsze się domyślał wszystkiego co najgorsze nawet jeśli naprawdę nic się nie działo. Mówi się że jeśli ktoś traktuje cie jak śmiecia i wmawia ci coś czego nie ma, to wkoncu z czasem to zrobisz. Bo wolisz mieć świadomość że obrywasz za coś co rzeczywiście się wydarzyło, a nie za niewinność. W tamtym momencie prowadziłam podwójne życie. Było to złe, ale mimo mojej poprzedniej odwagi ona spowrotem zgasła, ponieważ podczas próby poważnej rozmowy z mężem on ponownie wybuchł okropną agresją, mimo tego że jeszcze nie zdążyłam powiedzieć nic konkretnego co mogło by go zdenerwować. Odrazu wyobraziłam sobie co się będzie działo jak przejdę do konkretów. Odpuściłam, dziecko było w domu. Odwlekałam tą rozmowę długo, nie czułam się z tym dobrze. Można by powiedzieć że tak postępują tylko tchórze. Ale w moim przypadku były na to wytłumaczenia. Lecz niestety po kilku tygodniach mój świat runął i to bardzo. Facet w którym zakochałam się na zabój wyznał mi że ma ten sam problem co ja. Zamurowało mnie. Nie miałam do niego o to pretensji. Nie miałam nawet takiego prawa. Rozumiałam go. Byliśmy w takiej samej stercie gówna życiowego. Lecz byłam wściekła że nie powiedział mi tego odrazu. Ufaliśmy sobie bezgranicznie. Odparł mi że bał się mnie stracić... Paradoks... I śmiech na sali. On rozumiał jak ja się czułam przez ten cały czas w związku małżeńskim. Kochałam męża a jednocześnie nikt nie potrafił mi pomóc z nimfomanią. Współczuliśmy sobie oboje. I mimo ogromnego uczucia do siebie po kilku miesiącach zostaliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Bolało,nawet bardzo. Ale takie jest życie. Wielu czynników mnie ono nauczyło. Mimo tej całej sytuacji miało to również swoje pozytywne strony. Odechciało mi się wszystkiego. Nawet seksu. Dostałam terapię wstrząsową. Nawet wierzyłam w to że mimo tych wszystkich wydarzeń da się coś jeszcze posklejać z mojego nędznego życia. Potrzebowałam trochę czasu aby się pozbierać. Zaczęłam normalnie żyć. Długo mi to zajęło. Czasem mocno w duszy męczyło. Aby sobie ulżyć zwierzyłam się ze wszystkich problemów przyjaciółce. Tak też wtedy o niej myślałam że jest nią naprawdę. Na dniach miała odwiedzić mnie w Niemczech wraz z moją rodziną. Wyczekiwałam z niecierpliwością. Nareszcie zjawi się ktoś z Polski z kim będę mogła świetnie spędzić czas. Załatwiłam sobie trzy dni wolnego. Gdyż oni również planowali 4 dniowy pobyt. Cieszyłam się jak dziecko że wypijemy coś porozmawiamy, pokażę im swoje miasto.
Kiedy w końcu się pojawili, wieczoru nie starczyło żeby się nagadać. Było cudownie. Tylko on. Mój mąż. Standardowo spędził wieczór przy grach komputerowych co irytowało wszystkich. Ale nie potrafiłam go zmienić. Zajęłam się nimi najlepiej jak umiałam. Syn się cieszył że mógł zobaczyć ciocie i babcie z dziadkiem. Wypiliśmy, na gadaliśmy się i następnego dnia zaczęło się zwiedzanie. Nic nie wskazywało na to że to właśnie te odwiedziny zaważą na całym moim małżeństwie. W ostatnim dniu kiedy musiałam iść na kilka godzin do pracy, goście zbierali się do wyjazdu. Kiedy stanęłam w drzwiach po powrocie z pracy, klimat i nastrój mi nie pasował. Wiedziałam że coś się wydarzyło. Mąż już nie miał obrączki na palcu, bardzo szybko rzuciło mi się to w oczy. Jak się później okazało po wyjściu ich do auta. Moja przyjaciółka najlepsza.. Wydała mnie z każdej rozmowy z nią. Zdradziła wszystkie moje najskrytsze sekrety. Wiedząc że zniszczy tym wszystko. Owszem ktoś pewnie powiedziałby że dobrze zrobiła. Nie zgodzę się. Nikt nie ma prawa mieszać się w czyjeś życie. Każdy człowiek odpowiada za siebie i postępuje według swoich racji. A jeśli mówimy tu o przyjaźni. Choćby cie kroili ty milczysz. Taka jest zasada. Trzeba pozwolić komuś załatwić swoje sprawy. Nie wiedziałam jak mam zareagować na to. Przyjechała 800 km na 4 dni i wywróciła moje życie do góry nogami. Mimo tego że znała go że będzie agresywny, wiedziała że nic tym dobrego nie wniesie, a potem uciekła jak szczur z tonącego okrętu, wiedziała że jest dziecko. W zasadzie nie rozumiałam jej zachowania. Miała swojego faceta, prawie już męża w którym była okropnie zakochana. Przyjaźniłyśmy się wiele lat. I w tamtym momencie czułam że znowu zostałam sama w podwójnie gorszej sytuacji niż wcześniej, czułam jak ktoś mi daje w pysk ale to juz totalnie z pieści nie z płaskiego. Po ich powrocie zaczęło się moje domowe piekło. Nie da się tego opisać w słowach. I nawet najbardziej skrzywdzony facet nie ma prawa się tak zachowywać jak zrobił to wtedy mój mąż. Zwłaszcza że kij ma dwa końce. Nie widział nigdzie swoich błędów. Nie usiadł nie porozmawiał. Nawet nie zapytał czy wszystko to jest rzeczywiście prawdą. Byłam wtedy niczym worek treningowy. I zwykle zero gorzej potraktowana niż każdego dnia. Na wszystko patrzył nasz syn. Tłukł mnie tak mocno jak tylko mógł. Krzyczał " no powiedz jak cie ruchali" pochwal się. Zamknął mnie w pokoju ściągnął mi spodnie i zwyczajnie gwałcił kończąc w środku i krzycząc że jeśli zajdę w ciążę to będę sama się z tym bujać że on wyjeżdża. Tak! mąż też może zgwałcić żonę. Nawet dziwke można zgwałcić. I śmieszy mnie powiedzenie ludzi którzy twierdzą że nie. Są to okropne prymitywy. Czułam się wtedy jak dno. Popadłam w taką depresję że dziwię się sobie jak później stanęłam na nogi. Nienawidziłam jej za to jak zniszczyła moje plany na naprawę życia. Za to że nie dała mi szansy zająć się moim życiem tylko weszła w nie z butami. Kilka dni po wszystkim on wyjechał. (ciąg dalszy w następnym poście)
Kiedy w końcu się pojawili, wieczoru nie starczyło żeby się nagadać. Było cudownie. Tylko on. Mój mąż. Standardowo spędził wieczór przy grach komputerowych co irytowało wszystkich. Ale nie potrafiłam go zmienić. Zajęłam się nimi najlepiej jak umiałam. Syn się cieszył że mógł zobaczyć ciocie i babcie z dziadkiem. Wypiliśmy, na gadaliśmy się i następnego dnia zaczęło się zwiedzanie. Nic nie wskazywało na to że to właśnie te odwiedziny zaważą na całym moim małżeństwie. W ostatnim dniu kiedy musiałam iść na kilka godzin do pracy, goście zbierali się do wyjazdu. Kiedy stanęłam w drzwiach po powrocie z pracy, klimat i nastrój mi nie pasował. Wiedziałam że coś się wydarzyło. Mąż już nie miał obrączki na palcu, bardzo szybko rzuciło mi się to w oczy. Jak się później okazało po wyjściu ich do auta. Moja przyjaciółka najlepsza.. Wydała mnie z każdej rozmowy z nią. Zdradziła wszystkie moje najskrytsze sekrety. Wiedząc że zniszczy tym wszystko. Owszem ktoś pewnie powiedziałby że dobrze zrobiła. Nie zgodzę się. Nikt nie ma prawa mieszać się w czyjeś życie. Każdy człowiek odpowiada za siebie i postępuje według swoich racji. A jeśli mówimy tu o przyjaźni. Choćby cie kroili ty milczysz. Taka jest zasada. Trzeba pozwolić komuś załatwić swoje sprawy. Nie wiedziałam jak mam zareagować na to. Przyjechała 800 km na 4 dni i wywróciła moje życie do góry nogami. Mimo tego że znała go że będzie agresywny, wiedziała że nic tym dobrego nie wniesie, a potem uciekła jak szczur z tonącego okrętu, wiedziała że jest dziecko. W zasadzie nie rozumiałam jej zachowania. Miała swojego faceta, prawie już męża w którym była okropnie zakochana. Przyjaźniłyśmy się wiele lat. I w tamtym momencie czułam że znowu zostałam sama w podwójnie gorszej sytuacji niż wcześniej, czułam jak ktoś mi daje w pysk ale to juz totalnie z pieści nie z płaskiego. Po ich powrocie zaczęło się moje domowe piekło. Nie da się tego opisać w słowach. I nawet najbardziej skrzywdzony facet nie ma prawa się tak zachowywać jak zrobił to wtedy mój mąż. Zwłaszcza że kij ma dwa końce. Nie widział nigdzie swoich błędów. Nie usiadł nie porozmawiał. Nawet nie zapytał czy wszystko to jest rzeczywiście prawdą. Byłam wtedy niczym worek treningowy. I zwykle zero gorzej potraktowana niż każdego dnia. Na wszystko patrzył nasz syn. Tłukł mnie tak mocno jak tylko mógł. Krzyczał " no powiedz jak cie ruchali" pochwal się. Zamknął mnie w pokoju ściągnął mi spodnie i zwyczajnie gwałcił kończąc w środku i krzycząc że jeśli zajdę w ciążę to będę sama się z tym bujać że on wyjeżdża. Tak! mąż też może zgwałcić żonę. Nawet dziwke można zgwałcić. I śmieszy mnie powiedzenie ludzi którzy twierdzą że nie. Są to okropne prymitywy. Czułam się wtedy jak dno. Popadłam w taką depresję że dziwię się sobie jak później stanęłam na nogi. Nienawidziłam jej za to jak zniszczyła moje plany na naprawę życia. Za to że nie dała mi szansy zająć się moim życiem tylko weszła w nie z butami. Kilka dni po wszystkim on wyjechał. (ciąg dalszy w następnym poście)
cześć, dlaczego przerwałaś? mam nadzieję, że powodem jest szczęście które cie wreszcie znalazło.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń