ZE SOBĄ TWARZĄ W TWARZ (CIĄG DALSZY)

Troszczyliśmy się o siebie. Wspieraliśmy się, to było bardzo magiczne uczucie. Poznaliśmy się przypadkowo podczas przeprowadzki z mamą i siostrą, ponieważ moi rodzice byli akurat w trakcie rozwodu. Jakoś specjalnie tego nie przeżywałam, siostra niestety tak. Była jeszcze małą dziewczynką. Mama zawsze ciężko pracowała, wszystkie obowiązki oprócz szkoły pozostawały na mojej głowie. Nie miałyśmy innego wyjścia. Ale wracając do moich doświadczeń, pamiętam że pierwszy raz mieliśmy podczas naszej wspólnie spędzonej nocy, oglądaliśmy  razem film " Ostatni władca wiatru" , piliśmy wino , jedliśmy kolacje, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym . Wspieraliśmy siebie w zdrowiu i w chorobie. Po około roku spędzonym razem postanowiłam się wyprowadzić z domu. Miałam wtedy 17 lat, nie dogadywałam się z ojczymem, przechodziłam swój nastoletni bunt. Nikt mnie nie zatrzymywał mimo mojej niepełnoletności. Podczas wspólnego mieszkania razem z każdym dniem poznawaliśmy się coraz lepiej niż wcześniej, zeszły różowe okulary, zaczęły się problemy,obowiązki ale mimo to radziliśmy sobie z nimi świetnie, potrafiliśmy cieszyć się z błachostek, w tamtym momencie życzyłam każdemu takiej drugiej połówki, wiedziałam że nigdy w życiu mnie nie zdradzi. Byłam traktowana jak księżniczka choć wcale nie był to wizualnie książe na białym koniu, lecz w moich oczach i duszy tak wyglądał. Utrzymywał mnie, ciężko pracował abym mogła spokojnie skończyć szkołę. Zależało mu na tym, ponieważ on w dzieciństwie nie miał takiej możliwości, pochodził z patologicznej rodziny.Bardzo wzruszyła mnie jego przeszłość oraz historia. Byłam tak zakochana że pomimo mojego popędu seksualnego nie wyobrażałam sobie żadnej zdrady w naszym związku. Nikt poza nim mnie nie interesował. Kilka miesięcy później dowiedziałam się że jestem w ciąży. Pomimo szaleńczej miłości byłam za młoda, świat mi się zawalił. Nie cieszyłam się ze względów finansowych oraz tego że miałam przed sobą jeszcze 3 lata nauki. Wiedziałam że będzie to prawdziwa lekcja życia w której nie ma powrotów ani powtórek, Tak jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. Kiedy podzieliłam się tą wiadomością z moim partnerem , również był przerażony, rodziły nam się w głowach różne pomysły oraz scenariusze. Mówił że musimy oddać dziecko że nie poradzimy sobie. Nie powiem... przeszło mi to przez myśl , ale nie potrafiłabym tego zrobić. Postanowiłam że urodzę i wychowam z nim lub bez niego. Nie zostawił mnie. Wynajęliśmy większe mieszkanie, odkładaliśmy wszystkie potrzebne rzeczy i czekaliśmy na naszego skarba . Nasze nastawienie z każdym miesiącem się zmieniało na lepsze. Zaczęliśmy naprawdę z niecierpliwością wyczekiwać. Moja mama już dawno o wszystkim wiedziała, pogodziłyśmy się, była zrozpaczona ale jednocześnie bardzo szczęśliwa, widziałam jej uczucia na twarzy. Przeraziła się głównie moją nauką i codziennym funkcjonowaniem. Liczyłam na jej wsparcie lecz niestety jak urodził się nasz synek odnosiłam wrażenie że wszyscy się na jakiś czas odwrócili, przestali nas odwiedzać, kontaktowaliśmy się tylko telefonicznie. Miałam silną depresję poporodową , nie chciałam się opiekować dzieckiem, nie potrafiłam sobie z nim dać rady, hormony szalały mi niesamowicie, nie chciałam nic jeść, byłam słaba i obolała, poród odbył się poprzez cesarskie cięcie. Nie miałam siły nawet kaszlnąć. Mój partner bardzo się nami opiekował, miał jeszcze codziennie prace na głowie , ja przed porodem dzięki moim intensywnym staraniom otrzymałam nauczanie indywidualne ze względu również na mój stan zdrowia, więc o szkole nie musiałam się martwić, nauczyciele przyjeżdżali do mnie do domu. Nie pamiętałam wtedy co to znaczył dobry sen, albo chociaż dwu godzinna drzemka, byłam jak zombie, malutki ciągle płakał a ja razem z nim, dodatkowo sterta książek na biurku do opracowania. Nie raz i nie dwa podczas domowych lekcji z nauczycielem jedną ręką pisałam egzamin a druga trzymałam przy piersi dziecko. Była to naprawdę szkoła życia . Męcząca i fizycznie i psychicznie ale wciąż gdzieś w środku powtarzałam że dam sobie rade i nigdy się nie poddam, że to tylko przejściowe. Zapomniałam również na jakiś czas o moich seksualnych problemach, okropnie się cieszyłam i powtarzałam sobie że jest ze mną wszystko w porządku a przeżycia z dzieciństwa to tylko zwykła fascynacja i naturalna kolej rzeczy. Czas płynął a każdy mój dzień wyglądał tak samo , dziecko,szkoła cztery ściany . Twardo się trzymałam mimo mojej silnej depresji, wiedziałam że tylko na siebie mogę liczyć jeśli chcę się podnieść z wciągającej mnie smutnej dziury ozonowej. Zleciały dwa lata, byłam już blisko zakończenia edukacji, oddychałam z ulgą ale już wtedy moje inne problemy zaczęły mi dokuczać , coś się kończyło żeby coś innego mogło rozpocząć, nie mogło być za nudno . Tak jak w prawdziwym życiu raz z górki raz pod górkę. Zapomniałam jeszcze dodać że w tej całej życiowo opiekuńczej farsie wspierała mnie moja przyjaciółka. Tylko ona i mój partner tak naprawdę we mnie wierzyli. dwa lata po urodzeniu mojego syna zaszłam w kolejną ciąże , jak się okazało pozamaciczną , którą natychmiast zoperowali. Powróciłam do żywych. Skończyłam technikum po czterech latach nareszcie , podeszłam do matury i egzaminów. Wszyscy nauczyciele byli zdumieni ale również we mnie wierzyli i wspierali. Lecz pewnego dnia obudziłam się tak poprostu zwyczajnie jak każdego ranka i czułam że nie jestem tym samym człowiekiem, dosłownie tak jakby w ciągu jednej nocy rzeczywiście ktoś mnie podmienił. Nie cieszyłam się wcale ze swojego już praktycznie pięcioletniego związku, obowiązki mnie przerastały. Mój partner też przestawał być tym kim był jak się poznaliśmy. Nie wiedziałam czym to mogło być spowodowane, ktoś by pomyślał że to paradoks, powinnam skakać z radości, mam zdrowe dziecko, partnera który mnie nie zostawił, skończyłam swoją szkołę, wszystko się udało. Ale po całym odwaleniu kilkuletniej roboty poczułam się zwyczajnie wypalona, młoda 20 letnia dziewczyna zmęczona niczym emerytka. Brakowało mi rozrywki. Zaczęłam być ciągle na drugim planie, moja największa szaleńcza miłość na pierwszym miejscu postawiła gry komputerowe poza pracą jako swój czas wolny. Nie byliśmy juz tak zgrani jak kiedyś. Starałam się wykazywać inicjatywę aby to naprawić, wydawało mi się że na chwilę coś się udało ale po czasie powracało do swojego stanu faktycznego. Dziecko poszło do przedszkola, ja szukałam pracy. Napięcie i stres jaki we mnie siedział z każdym dniem związany z poszukiwaniem pracy, problemami finansowymi, obowiązkami związanymi z dzieckiem tak narastało że masturbacja i chęć wyładowania emocji poprzez seks wróciły ze zdwojoną siłą niczym bumerang,. ( ciąg dalszy w kolejnym poście)

Komentarze

Popularne posty