ZE SOBĄ TWARZĄ W TWARZ (CIĄG DALSZY)
Wszystko każdego dnia dusiłam w sobie. Czułam się z tym okropnie. Ale każdy dzień jak co dzień wyglądał tak samo. Praca, dziecko, dom, ekscesów seksualnych które były lekarstwem na problemy nie zliczę na palcach ręki. Pamiętam dzień w którym byłam na tak zwanym "głodzie". W tamtym dniu nie wytrzymywałam ciśnienia które na mnie ciążyło. W jedną noc zaliczyłam 5 facetów, i to był dzień w którym poważnie myślałam o odebraniu sobie życia. Psychika moja tak siadła że nie ma nawet odpowiednich słów żeby to można było jakoś opisać lub skomentować. Wydaje mi się że był to taki okres w którym dźwigałam już zbyt dużo. Ze strony mojego Męża nie widać było nadal jakiejkolwiek zmiany. Ale to te poczucie trzymania jakiejs tam obojętnie jakiej rodziny, to przyzwyczajenie i napewno wewnętrzny strach przed nim związywał mi ręce abym nic z tym nie robiła. Nie odchodziła od niego. Ciągłe poczucie bezwartości oraz świadomość że ktoś kto mieszka z tobą pod jednym dachem ktoś kogo kochasz mimo wszystko jaka jesteś mówi ci każdego dnia i pokazuje że jesteś nikim sprawiało że wierzysz w to że taka jesteś.. Że bez niego sobie nie poradzisz mimo tego że wykańczał cię psychicznie. Jest to okropnie uciążliwe uczucie, którego bez pomocy specjalisty człowiek nie jest w stanie się pozbyć. Mimo tego że upadłam na totalne dno moralne próbowałam dalej na własną rękę budować relacje.. Ale jest piękne powiedzenie że do tanga trzeba dwojga. Często zadaje sobie pytanie czy to nie miało poprostu tak być? Teraz po latach wiem że tak. Mimo moich starań nic nie przynosiło rezultatów a wręcz na odwrót, każda porażka powodowała u mnie jeszcze większą chęć zadowolenia. Szłam na całość przy różnych okazjach, wypróbowałam praktycznie wszystko, zaczynając od przypadkowych seksów, po trójkąty, kwadraty, gejów, zabawy z koleżanką, kuzynką mojego partnera, po sado maso. I zdałam sobie sprawę że nie chce przestać. Ale nie jest to tak że było to przyjemne i wspaniałe. Dawało mi to pewną satysfakcję przez chwilę, po czym pogłębiałam się w większą depresję. Koło się zamykało. Któregoś dnia kuzynka mojego męża poznała mnie z dwójką swoich znajomych. Byliśmy umówieni na bilarda. Wiedziałam że znowu będzie to samo z takim zakończeniem którego bym raczej nie chciała. Oczywiście nie jedna osoba powiedziałaby żeby najlepiej mnie zamknąć albo wyciąć narzędzie pracy to będzie po kłopocie. Ci którzy tak twierdzą mają bardziej płytkie myślenie niż ja tamtym momencie. Ale wracając do tematu. Tak zgodziłam się, poszłam. Szykowałyśmy się do tego wieczoru okolo 3 godzin. Tak bardzo chciałam iść, gdyż moje życie opierało się tylko głównie na pracy. Bałam się tego spotkania ale mimo wszystko pragnęłam wyjść. Było to dwóch chłopaków w naszym wieku. Jeden był z Rosji drugi był Niemcem. Kiedy weszłam się przywitać zamarłam. Dosłownie jakby ktoś stanął z boku i strzelił z kilku metrów strzałą amora. Nigdy nie czułam się tak jak wtedy. Tamten wieczór zmienił moje myślenie o 360 stopni. Chciałam zeby nigdy sie nie skończył. Kiedy podawaliśmy sobie z nim rękę to oboje się zwiesilismy jakby ktoś nam wyciągnął baterie. Kuzynka z tym drugim stali i podsmiewywali się z nas. Uwierzcie. Nie był to wygląd.. Zwyczajny wizualnie facet. Ale miał coś takiego że na pierwszym spotkaniu straciłam głowę. Nie nie chodziło o łóżko. I to było najdziwniejsze! Że tu w ogóle nie chodziło o seks. Największą niespodzianką było to że ogromne zainteresowanie działało w dwie strony. Z tego wszystkiego zapomniałam języka w buzi. Zacinałam się przy prostych zdaniach. Pograliśmy trochę, wypiliśmy po drinku i dostaliśmy zaproszenie do niego do domu. Po drodze okropnie się spiłam. Nie przystoi wiem. Ale ten caly stres zjadł mnie od środka. I pierwszy raz odkąd wcale nie miałam zamiaru z nikim uprawiać seksu ten facet przywrócił mi jakąś wiarę w szczęście. Prawdziwe szczęście. Kuzynka ulotniła się szybko z tamtym chłopakiem. Mój wspaniały nowo poznany kolega zaprowadził mnie do siebie do domu. Film mi się nie urwał. Wszystko doskonale pamiętam. Położył mnie u siebie w pokoju i poszedł spać piętro niżej. Miał ogromny dom. Rano jak wstałam z ogromnym bólem głowy przyniósł mi do łóżka śniadanie i tabletkę. Pocałował mnie w czoło. I powiedział że nigdy w życiu z nikim nie spędził tak świetnie wieczoru. Zatkało mnie że takie wydarzenia w moim wydaniu są możliwe i że wogole istnieją jeszcze tacy faceci. Poznał mnie ze swoją mamą. Nie polubiłyśmy się, tylko ze względu na to że byłam Polką. Jakoś szczególnie nie ruszyło mnie to. Odwiózł mnie do domu. I chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Wymieniliśmy się numerami telefonu. Chciałam więcej i więcej spotkań. Imponował mi swoją klasą. I tak się stało jak oboje chcieliśmy. Mieszkał niedaleko mojej pracy. Często jadaliśmy obiady w restauracji. Zabierał mnie tam codziennie. Staliśmy się wspaniałymi przyjaciółmi, których w przeciągu tych kilku spotkań nie skusił nawet seks. Ale mi przestało to po jakimś czasie pasować. Zakochałam sie w nim na zabój. Jak się później okazało ze wzajemnością. Doszło do upojnej nocy. Ale nie jednorazowej, wywołanej depresja lub wyladowanim emocji czy problemów. Tylko wywołanej silnym uczuciem. Nie byłam nigdy tak uśmiechnięta jak wtedy. Z większą chęcią wykonywałam wszystkie swoje obowiązki na codzień. Poczułam poprostu że komuś naprawdę zależy. Że nie jestem sama ze wszystkim. Z mężem wegetowalismy. Coraz bardziej byłam odważna i zdolniejsza do większych kroków i działań. ( ciag dalszy w następnym poście)
Komentarze
Prześlij komentarz